Nauki Umysłu Chrystusa

Biblioteka Nauk Umysłu Chrystusa
Droga Mistrzostwa

Poczekaj chwilkę…

Lekcja 11

Pytania i odpowiedzi

Pytanie 1

Pytanie: Chciałbym usłyszeć, co Jeszua ma do powiedzenia na temat, na który zwrócił mi uwagę ktoś, kto nie akceptuje naszej ścieżki i przekonań. Osoba ta mówi: „Przesłanie od Jeszuy czyni duchowość i właściwe działanie prywatną sprawą człowieka. Dzięki takiemu podejściu można łatwo zapomnieć o odpowiedzialności za ubogich i prześladowanych lub zracjonalizować sobie brak takiej odpowiedzialności.”

Odpowiedź: Umiłowany bracie, zaprawdę z wielką radością przychodzimy w tej godzinie, by odnieść się do tego konkretnego pytania. Zaprawdę bowiem kwestia ta była podnoszona przez wiele, wiele umysłów w wielu epokach. Umysł ludzki ma bowiem skłonność do dzielenia duchowości na dwa obozy.

Zawsze istnieli ludzie, którzy chcieli oddzielić się od kultury, społeczeństwa, codziennego życia po to, by uciekać do swych jaskiń lub klasztorów w celu poszukiwania czysto wewnętrznego związku z Bogiem. I nie ma nic złego w stwarzaniu czysto wewnętrznej relacji z Bogiem, gdyż taka jest Prawda twej fundamentalnej Rzeczywistości.

Jednakże, gdy umysł uważa, że w celu odkrycia Boga musi oddzielić się od tego, czym – jak sądzi – świat jest, to zaczyna on swe poszukiwania w oparciu o błędne przesłanki. Oznaczałoby to bowiem, że ta osoba jest nadal ofiarą świata oraz że świat ma moc, by oddzielić cię od świadomości obecności Miłości.

W drugim obozie zaś są ci, którzy chcieliby wierzyć, że prawdziwa duchowość oznacza, iż trzeba nieustanne szukać kogoś, komu możesz pomóc lub kogo możesz naprawić. Ale takie podejście jest również wyrazem egotycznej świadomości.

Jeśli tylko zrobię coś dla innych, wtedy potwierdzę swoją wartość – nie tylko dla siebie, nie tylko dla Boga; również moi bliźni zobaczą wszystkie wspaniałe rzeczy, które robię. Tak więc usilnie będę starał się nakarmić głodnych, przyodziać nagich i zapewnić dach nad głową zmarzniętym. I oczywiście na każdym przyjęciu z przyjaciółmi będę im opowiadał, co robiłem przez cały tydzień.

Oba podejścia są oparte na egoizmie. W drugim przypadku mamy do czynienia z tymi, którzy starają się świadczyć usługi innym i postrzegają duchowość jako coś, co wymaga poświęcania czasu, energii, pieniędzy – nieważne czego, dopóki potrzeba poświęcania jest – jak by to ująć – zaspokojona. Chcę wam powiedzieć, że żadne z tych podejść nie jest tak naprawdę tym, co można by nazwać duchowością.

Jeśli ktokolwiek – ktokolwiek – kiedykolwiek zetknął się z tym, czego nauczam, nie tylko poprzez tego mego umiłowanego brata, ale przez któregokolwiek z licznych kanałów lub przyjaciół, za pośrednictwem których komunikuję się ze światem… Jeśli więc ktokolwiek przeczytałby po prostu Kurs Cudów… Jeśli ktokolwiek po prostu przeczytałby zdania wydrukowane w Biblii czerwoną czcionką – a niektóre z nich naprawdę wypowiedziałem – to byłoby trudno przeoczyć najbardziej fundamentalne z nauk, które przekazywałem.

Po pierwsze, najwspanialszym darem, największą formą służby, którą możesz komukolwiek zaoferować, jest przyjęcie odpowiedzialności za twoje fundamentalne poczucie oddzielenia od Boga i skorygowanie tego błędnego postrzegania. Właśnie tu musi się zacząć duchowość. Dopóki bowiem to się nie dokona, wszystkie twe uczynki w tym świecie będą przesłonięte egoizmem. Ci, którzy walczą o pokój, dobrze by zrobili, gdyby wpierw ugruntowali się w prawdziwym pokoju w swym wnętrzu.

Ci, którzy chcą służyć głodnym, dobrze by uczynili, gdyby posilili siebie, póki się nie nasycą – nie tym, co zadowala ciało, ale tym, co zadowala duszę. Albowiem jedynie wtedy, gdy dusza jest sprowadzona do doskonałej harmonii z ustanowioną w niej jednością z Bogiem, Mądrość Boga może pokazać owej duszy, owej osobie, które działania naprawdę służą najwyższemu dobru. Bez tego osoba ta po prostu użyje idei, których nauczyła się od świata, i będzie próbowała być sprawcą i wykonawcą usług, które świadczy.

Opiera się to na założeniu, że osoba ta wie, czego potrzebuje jej brat i siostra. Zatem jeśli widzisz kogoś, kto jest głodny i siedzi na poboczu drogi, mówiąc:

Hej, daj mi parę szekli, żebym mógł coś zjeść…

…to jeśli postrzegałbyś duchowość jako bycie w obowiązku zrobienia czegoś dla uciemiężonych, biednych i głodnych, to natychmiast zacząłbyś się rozglądać, co możesz zrobić dla danej osoby, w oparciu o to, o co ona prosi. I – co ważniejsze – w oparciu o to, co ty postrzegasz jako coś niewłaściwego.

Ale skąd możesz wiedzieć, że coś jest nie tak w wypadku, gdy dusza dokonała wyboru, by wytworzyć sytuację, w której nie ma pracy, domu ani przyjaciół? Zawsze pamiętaj, że każdy umysł dosłownie stwarza swe żywe doświadczenie w tym świecie. Nie ma czegoś takiego, jak bycie ofiarą. A prześladowanie nie przychodzi z zewnątrz. Prześladowanie to postrzeganie wytworzone wewnątrz tego umysłu. Każdy, kto spojrzy na historię ludzkości, może rozpoznać w tzw. „sytuacjach prześladowania” wiele chwil, w których jednostki po prostu podjęły decyzję, by nie być uciemiężonymi, i kroczyły w wolności i godności nawet ku temu, co zdaje się być śmiercią.

Umiłowany przyjacielu, zrozum zatem dobrze: związek jest środkiem prowadzącym do twego zbawienia. Ale podstawowy związek, który musi zostać skorygowany, odżywiony, uzdrowiony i pielęgnowany, to twoje bezpośrednie i natychmiastowe zjednoczenie i komunikacja z twoim Stwórcą. Kiedy to zostaje przywrócone, dusza spoczywa w doskonałym pokoju. Dalece przekracza ona impuls bycia sprawcą i wykonawcą. Spogląda na świat, któremu całkowicie przebaczono, czyli który, jak mawiacie: „zwolniono z zobowiązań”.

Nie widzi się wówczas świata, który potrzebuje zbawienia. Nie widzi się cierpiącego świata. Człowiek staje się po prostu sługą szerzącym Miłość i nie udaje, że zawczasu wie, jak to powinno wyglądać. Lecz w każdej chwili i z każdym oddechem umysł po prostu pyta w swym wnętrzu:

Ojcze, co chciałbyś, bym dziś uczynił? Jak mogę służyć w realizacji Twojego planu Pojednania w ludzkiej świadomości?

Umysł ten uczy się słuchać owego Wewnętrznego Głosu, który równie dobrze mógłby powiedzieć:

Chcę, byś w każdym mieście świata założył hospicjum. Zacznij już teraz.

Ten sam Głos mógłby ci powiedzieć:

Dziś idź i siądź w parku, zapominając o całym świecie. Oddychaj głęboko Aniołem Powietrza. Pozwól, by Anioły Dźwięku Płynących Wód wypełniły twą duszę i uzdrowiły twe ciała. Dziś ty się posil. Idź obejrzyj film, zabaw się z przyjaciółmi, poczytaj dobrą książkę, napij się herbaty.

Ci, którzy są przekonani, iż duchowość zależy od tego, jak bardzo służysz uciemiężonym, mogą nigdy nie usłyszeć Głosu mówiącego:

Włącz samego siebie w krąg swej Miłości.

A zatem oświecenie, przebudzenie wymaga, aby wszelkie pozostałości umysłu świata zostały odrzucone i by człowiek spoczął w tej Doskonałej Prawdzie, która poprzez ciebie może stać się inspiracją do doskonałego działania, właściwego działania. I ponownie – oto, na czym opiera się podstawa tego, czym się tu dzielę: bez procesu uwewnętrznienia, bez procesu pielęgnowania uzdrowienia twych błędnych postrzeżeń, iż kiedykolwiek byłeś oddzielony od Boga, bez rozwijania głębokiej miłości do Siebie – nie miłości ego, lecz miłości swej Jaźni – bez tego wszystkiego głęboka cisza potrzebna, by usłyszeć Głos Pocieszyciela, nigdy nie zostaje osiągnięta. A tylko ten głos, prawidłowa umysłowość w tobie, może w doskonały sposób natchnąć twe działania w świecie.

Zatem ten, który za mną podąża, zaprawdę idzie na czterdzieści dni i nocy na pustynię, zostawia swoich przyjaciół, uczniów, interesy i współpracowników, by oddalić się i pozostawać w samotności na modlitwie, by codziennie rozwijać proces starania się wpierw o Królestwo… Tak by wszystkie rzeczy, łącznie z tym, jak możesz być przydatnym, mogły ci zostać dodane. Nie myśl o sobie, ale kochaj Siebie, swą Jaźń wystarczająco mocno, by oddać świat w Boże ręce. I nie patrz na niego jak na miejsce, które potrzebuje, byś je naprawiał. Gdyż sam z siebie nie możesz nic uczynić. „Ja jestem krzewem winorośli, a wy – jego gałęziami”. Zawsze pamiętaj, że bez Chrystusowego Umysłu w sobie, sam z siebie nie możesz uczynić niczego. A twoja służba – choć godna pochwały w oczach świata – nic nie znaczy.

Pytanie 2

Pytanie: Rozumiem, że bycie ubogim i uciemiężonym to droga obrana przez pewne osoby. Jednak kiedy i jak ci ludzie zrozumieją, że nie są ofiarami? I w jaki sposób oni również mogą uczestniczyć w przyjęciu wniebowstąpienia? Czy naszą odpowiedzialnością jest nieść to przesłanie, duchową i fizyczną pomoc w zrzucaniu kajdan? Ja czuję potrzebę, by dzielić się Miłością. Jak to się powinno dokonać?

Odpowiedź: Umiłowany przyjacielu, gdy patrzysz na kogoś, kogo postrzegasz jako ubogiego, głodnego lub uciemiężonego, najpierw zatrzymaj się i wejrzyj do swego wnętrza. Jaka część ciebie czuje się uboga? Jaka część ciebie postrzega ciebie jako głodnego? Gdzie we wnętrzu swej istoty czujesz się uciemiężony? Następnie zaś podejmij kroki, by skorygować te postrzeżenia poprzez uzdrowienie swego życia z tych energii. Gdy następnie ponownie spojrzysz na taką osobę, zawsze wpierw rozwijaj zdolność widzenia samej istoty jej duszy. Gdyż jest ona czystą świadomością, czystą boskością. Jest ona niczym promień względem słońca, tyle że z daną jej całkowicie wolną wolą. Podróż tej osoby trwa tak długo, jak twoja własna i jest ona równie urozmaicona. Zatem gdy na nią spoglądasz, postrzegaj ją w Świetle Boga i przez to Światło podtrzymywaną.

Czemu to jest istotne? To nie jest tylko mentalna gimnastyka. Gdyż tak jak widzisz drugiego, tak będziesz widział siebie. I tak jak ty widzisz siebie, tak również będzie widział cię twój brat. Jeśli chcesz pomóc drugiemu w uwolnieniu z jego błędnych postrzeżeń, że cierpienie jest konieczne, ty sam bądź oddany temu, by być ucieleśnieniem tego, kto przebudził się do Prawdy i kto nią żyje, oddycha, działa nią, myśli nią i bezustannie ją wypowiada!

Kiedy więc pojawią się ci, których postrzegasz jako uciemiężonych… Bądź pewien, że w każdej chwili, gdy spojrzysz na kogoś, kto siedzi na chodniku pod murem z niewielkim blaszanym kubkiem i mówi:

Potrzebuję pieniędzy…

…ty musisz jedynie udać się do swego wnętrza i zapytać Ducha Świętego:

Czy właściwe jest, bym teraz temu bratu lub tej siostrze wyświadczył przysługę w jakiejkolwiek formie?

Odpowiedź nie będzie przed tobą ukryta.

I znowu powracamy tu do punktu, w którym nie myślimy sami, lecz wszelkie decyzje oddajemy Duchowi Świętemu – jedynemu Nauczycielowi i Przewodnikowi, który został ci dany i który jest pomostem między Miłością Ojca, a miejscem, gdzie przebywa twa dusza. Kiedy oni powstaną ze swego snu? Umiłowany przyjacielu, a kiedy ty powstałeś ze swojego? Być może nie pamiętasz owej godziny i dnia, ale była taka chwila w twej świadomości – być może nawet nie było to w tej inkarnacji – gdy coś się zmieniło i podjęta została decyzja, by nie akceptować ograniczenia oraz bólu i winy wynikających z postrzegania siebie jako oddzielonego od Źródła twego stworzenia.

Zatem wiedz dobrze, że ani ty, ani nikt, ani nawet ja nie możemy zmusić drugiego do powstania. I nikt nie może tego uczynić za kogoś. Oczywiście możesz posłuchać przewodnictwa Pocieszyciela, by Miłość szerzona była poprzez ciebie we właściwy sposób w każdej pojedynczej chwili. A potem możesz uwolnić siebie od przywiązania do tego szerzenia, czymkolwiek by ono nie było – czy to złotymi monetami, posiłkiem lub też nowym mercedesem. To nie ma znaczenia. To może być po prostu łagodny uśmiech. Gdy bowiem podejmujesz decyzję, by szerzyć Miłość – wpierw przebywając w Rzeczywistości tego, że jesteś obecnością Miłości, uczynioną na obraz Boga – wtedy dajesz swemu bratu lub siostrze okazję, by rozpoznali oni obecność Miłości i na nowo podjęli decyzję dla siebie samych.

I jeśli jesteś prowadzony, by ich nakarmić, przygotuj posiłek. Pozwól im go zjeść, ale nie bądź przywiązany do rezultatu tego posiłku. Ujrzyj ich istotę, kochaj ich i żyj swoim życiem w spełnieniu. Zbyt wielu chce pomagać innym, podczas gdy w ten sposób jedynie ich ciemiężą, ponieważ nie pozwalają im wziąć odpowiedzialności za wybory, których dokonali i skutki, które z tych wyborów wypłynęły.

Nie dawaj po prostu na oślep pieniędzy wszystkim, którzy mówią:

Ach, jestem spłukany. Masz może 5 dolarów na zbyciu?

Udaj się do swego wnętrza i zapytaj:

Czy to po prostu moja zachcianka, by być pomagaczem i naprawiaczem? Czy mogę poddać to pragnienie i po prostu zapytać Ducha Świętego: Co chciałbyś, bym uczynił i powiedział? Jestem całkowicie wolny od mojej potrzeby, by komuś służyć.

Kiedy oni powstaną i poznają wniebowstąpienie? Kiedy podejmą taką decyzję, tak jak ty to uczyniłeś. A jak ty możesz szerzyć Miłość? Umiłowany przyjacielu, poprzez danie tej Miłości wpierw samemu sobie. Jeśli bowiem sam nie jesteś porządnie nakarmiony, nie możesz nakarmić innych. Złóż zatem dla siebie skarby, które są w Niebie. Innymi słowy, rozwijaj wyższą świadomość; oczyść i obmyj swe narzędzie komunikacji – ciało. Uczyń je tak promiennym, tak pięknym i zdrowym, jakim chciałbyś, by ono było. Twórz w swym życiu obfitość. Czuj się zamożnym i bogatym w Miłość Boga, by twój kielich mógł przelewać się spontanicznie i naturalnie.

Jeśli jest dwóch głodnych, mądrze jest, by jeden powstał i nauczył się jak siebie nakarmić. Dopiero wtedy Duch Święty może użyć twych darów, twej mocy, by służyć prawdziwie i być wsparciem dla innych.

Pytanie 3

Pytanie: Jeszuo, jak uczyć małe dziecko pokoju i Miłości, gdy okazuje ono lęk i złość?

Odpowiedź: Umiłowany przyjacielu, z tego jednego pytania mogłaby powstać seria nagrań na cały rok. Jednakże na potrzeby tej godziny, powiemy ci, co następuje: pamiętaj dobrze, że gdy widzisz dziecko okazujące swoją złość, swój lęk, czymkolwiek może to być, wpierw zapytaj siebie: Czy jesteś pewien, że to jest jego, tylko dlatego, że wyrażane jest to tam, gdzie zdaje się przebywać ciało dziecka? Bądź bowiem pewien, że dzieci przychodzą na ten świat lśniąco czyste. Są one bardzo czyste, bardzo czyste i bardzo, bardzo wrażliwe. Zatem jeśli są takie emocje, z którymi rodzice sami sobie nie radzą, jeśli między rodzicami występuje brak komunikacji, jeśli w matce lub ojcu jest stłumiona złość, wtedy zaprawdę dziecko będzie o tym wiedziało i często zacznie nieświadomie to okazywać, ponieważ nikt inny nie chce – tak to ujmijmy – oczyścić pola i być szczerym. Zatem wpierw zapytaj siebie: skąd wiesz, że to ich złość? Zapytaj Ducha Świętego:

Jakie jest tego źródło?

Odpowiedź nie będzie ukryta.

A teraz – jak mu pomóc? Gdy postrzegasz w drugim złość, najpierw upewnij się, że ty sam jesteś oczyszczony ze złości. A potem, gdy patrzysz na dziecko, pamiętaj, że to dziecko jest teraz doskonale wolne. Zapytaj siebie: czy ta złość i jej okazywanie pobudza ciebie do reakcji? Czy możesz dać dziecku przestrzeń i wolność, by okazało tę złość, by poruszyło energią w jakiś sposób, który jest zdrowy i pomocny? Czy możesz pozwolić mu to uczynić? I przekazać mu, że:

To wygląda na dobrą zabawę! Chyba się do ciebie przyłączę!

I zacznij poruszać swym ciałem w taki sposób, w jaki ono nim porusza. Wydawaj dźwięki, jakie ono wydaje. I mów do niego wprost jak dorosły. Przestań bełkotać do dzieci, gdyż w chwili, gdy się rodzą, ich wiek jest równy twojemu. Powiedz im w doskonale jasnym, dorosłym języku:

Złość jest całkowicie w porządku. Skupmy się na niej i sprawdźmy, jak ją czujemy w ciele.

Baw się tym. Odgrywaj to tak intensywnie, jak to możliwe. I odkryjesz, że po krótkiej chwili złość się przemieni, a dziecko zacznie odczuwać, że to zabawa. Będzie bowiem wiedziało, że zostało zaakceptowane i że nie ma nic złego w tym, że jest ono takie, jakie jest. Sam fakt, że dzieci nie dostosowują się do postrzeżeń dorosłych, nie oznacza, że się mylą.

Jak więc uczyć dzieci pokoju? Samemu będąc pokojem. Jak więc uczyć dzieci pielęgnowania pokoju? Nie ukrywając przed nimi swych własnych emocji, żyjąc szczerze – nie krzywdząc nikogo, ale żyjąc w szczerości.

Tak, teraz czuję złość! Zaciska mi się żołądek, a ramiona przyciągam do uszu. Kłykcie mi bieleją i chcę tupać nogami!

No cóż, zrób to właśnie tam, przed dzieckiem! I gdy ty zaczniesz czuć się lepiej, możesz uśmiechnąć się i powiedzieć:

Widzisz, jakie to łatwe? Myślę, że już teraz będę spokojny.

Pamiętaj zatem zawsze, że najwspanialszy dar, jaki możesz dać dziecku, to być żywym ucieleśnieniem i wzorem nie wypierania się ani nie tłumienia swego człowieczeństwa.

Umiłowany przyjacielu, każdy związek jest związkiem nauczania i uczenia się. Zatem gdy dziecko wydaje się okazywać złość, najpierw daj mu na to przestrzeń i obserwuj je. Jak porusza swym ciałem? Czy przeżywa tę złość jedynie w swej głowie? Czy też całe jego jestestwo jest w nią zaangażowane? Czego ty możesz się nauczyć od dziecka?

I gdy złość ustąpi, zawsze, zawsze, zawsze obejmij je – przynajmniej metaforycznie. Daj mu odczuć, że je kochasz. Daj mu odczuć, że wszystko jest z nim w porządku. Daj mu odczuć, że owszem, ty również wiesz, że czasem jest troszkę ciężko być w świecie i że dziękujesz mu za to, że jest obecne w twoim życiu, ponieważ ty jesteś oddany temu, by uczyć się od niego w takim samym stopniu, jak oddany jesteś temu, by je nauczać.

Przestańcie – wszyscy na tej planecie, którzy słyszą te słowa – przestańcie traktować dzieci jak nieudolnych ludzi drugiej kategorii. Ich świadomość jest czysta i jasna! Mówcie do nich jak dorośli. W swym związku z nimi żyjcie jak dojrzali dorośli. Spróbuj tego, umiłowany przyjacielu. Wyniesiesz z tego wiele, jeśli tylko będziesz pielęgnował skarb przekazany w tych słowach.



Wybierz odbiorców z listy rozwijalnej i/lub wprowadź adresy email w poniższym polu.