Nauki Umysłu Chrystusa

Biblioteka Nauk Umysłu Chrystusa
Droga Mistrzostwa

Poczekaj chwilkę…

Lekcja 10

znaczek

Teraz zaczynamy.

Zaprawdę ponownie witam was, umiłowane i święte Dzieci Boskiego Światła i Miłości. Jak zawsze przychodzę, by trwać z wami w doskonałej ufności, w doskonałej akceptacji i w doskonałym pokoju. Jak zawsze przychodzę, by przebywać z wami w tym miejscu, które współdzielimy na zawsze jako jednorodzony Syn Boga. Jestem zatem tym Umysłem, który szepcze do was w każdej chwili waszego natchnienia. Zaprawdę więc jestem tym Umysłem, który zakrada się w wasz umysł, w przestrzeń pomiędzy dwiema pełnymi lęku myślami i przypomina wam o Prawdzie, która was wyzwala.

Kiedyś byłem człowiekiem – to znaczy byłem po prostu taki, jak wy. Skierowałem swą uwagę na przyjęcie tożsamości jakiejś niepowtarzalnej istoty, która urodziła się w czasie i w czasie przeminęła. I kroczyłem przez wasz świat, tak jak wszyscy inni mężczyźni i kobiety. Jednak gdy kroczyłem po waszej planecie, zacząłem się zastanawiać nad znaczeniem Stworzenia, nad celem mojego własnego istnienia. I podczas gdy inni wydawali się być radośnie pochłonięci lub oddani drogom tego świata, szukając w nim swych chwilowych rozrywek, próbując zdobyć i sprawować kontrolę nad tak wielkim bogactwem, jak to tylko było możliwe i nad wszystkimi innymi rzeczami, ja często oddalałem się gdzieś samotnie. Siadałem pod drzewami nad strumieniem, próbując rozwikłać tajemnicę przejawiającą się w pięknie kwiatu. Starałem się zobaczyć moc objawiającą się jako tańczący wśród traw wiatr. Liczyłem błyszczące diamenty połyskujące na powierzchni jeziora w świetle promieni wschodzącego o poranku słońca.

I zacząłem uczyć się pytać owego Źródła, owej Tajemnicy:

Ojcze, Ty, który mnie zrodziłeś, dlaczego jestem?
Gdzie jestem?
Kim jestem?

Moim pogłębiającym się pragnieniem było wówczas poznać Prawdę, która mogłaby wyzwolić całą ludzkość. I odkryłem, że dopóki ta wolność nie objawi się w pełni we mnie, nie było sensu rozmawiać o tym z innymi. Tak więc odszukałem największe umysły, najlepszych nauczycieli. O tak, błogosławieństwem dla mnie była rodzina, która już oddana była zrozumieniu tajemnic tego, co nazywali Bogiem. I to oni poprowadzili mnie do wielu takich nauczycieli.

W miarę gdy moja mądrość zaczęła się rozwijać, nauczyciele spoglądali na mnie i mówili:

Hm, dzieje się tutaj coś ciekawego.

Jednak byli już tacy, którzy wiedzieli o mnie więcej niż wiedziałem o sobie ja sam: prorocy, jasnowidze, astrologowie i mędrcy wielu kultur. Oni już wiedzieli, że w kontekst umysłu konsensusu całej ludzkości, zwanego przez was zbiorową świadomością – niczym w spokojną i przejrzystą toń stawu – miał zostać wrzucony kamyk, tworząc fale, które zapoczątkują zmianę tego, jak ludzka świadomość postrzegała samą siebie. Wówczas jeszcze tego nie wiedziałem, albowiem moje narodziny w tym świecie nadal spowite były dla mnie tajemnicą, tak jak wasze narodziny były spowite tajemnicą dla was, gdy przyjęliście swą ludzką postać.

I gdy dorastałem, w głębi mych cichych modlitw i medytacji zaczęły mi się objawiać przebłyski, wglądy, rozpoznania i wspomnienia innych wymiarów. Zacząłem rozwijać zdolność komunikowania się z mistrzami pochodzącymi z linii mojego rodu, którzy dawno już odeszli z tej planety. Zacząłem rozumieć, że świadomość nie jest w ogóle ograniczona do przestrzeni i objętości ciała. I gdy obserwowałem ludzi w ich zapracowaniu, zacząłem rozumieć, że olbrzymia większość z nich całkowicie myliła siebie z ciałem. Żyli tak, jakby mieszkali w ciele, a przez to zostali w jakiś dziwny sposób uwięzieni. Żyli tak, jak gdyby to, co przydarzało się ciału, przydarzało się im. Żyli tak, jak gdyby nie wiedzieli, że mogą przekroczyć ciało w każdej chwili, że mogą zakosztować olbrzymiej przestrzeni świadomości, że mogą podróżować w inne miejsca i czasy, a wymagało to niewiele więcej niż rezygnacji z poświęcania uwagi światu, który wytworzyli.

Na początku nie rozumiałem tych rzeczy i postrzegałem siebie jako odmieńca. Rozdzierały mnie wewnętrzne konflikty, w miarę jak w mej świadomości pojawiały się lęki, lęki będące częścią ludzkiej rzeczywistości konsensusu, będące konfliktem:

Mam pozostać taki, jak inni? Może powinienem wrócić do warsztatu stolarskiego mego ojca i po prostu zaakceptować, że mym przeznaczeniem jest po prostu bycie cieślą.

Lecz były i inne głosy, które do mnie mówiły i mnie wzywały, często przychodząc w nocy. I w miarę jak nauczyłem się rozróżniać te inne rzeczywistości, inne wymiary, przemieszczając swą uwagę ze świata ciała do świata wewnętrznej wizji, często w nocy przychodzili do mnie nauczyciele, stając przy mym łóżku. I ostatecznie poznałem, kim byli. Rozpoznałem mistrzów i nauczycieli bardzo pradawnego rodu, którego byłem częścią. Przychodzili oni i szeptali do mnie:

Nie zapominaj celu, dla którego zostałeś posłany z Umysłu Boga, albowiem przez ciebie zrodzony zostanie początek przypomnienia pradawnej pamięci. A twe życie stanie się dla wielu dowodem Prawdy, że jedynie Miłość jest rzeczywista.

Chodzi tu o coś bardzo prostego. Chcę wam przekazać po raz kolejny, że życie, jakim żyłem jako człowiek, nie różniło się od waszego. Na początku spowijała mnie tajemnica, byłem dzieckiem pośród dzieci, ludzką istotą zmagającą się ze znalezieniem sensu w swym świecie. Tak, coś wewnątrz mnie mnie przyzywało, jakaś tęsknota, by poznać coś, czego świat wydawał się nie nauczać. Ale czyż nie jest prawdą, że wielu z was poczuło to samo wezwanie, tę samą tęsknotę – by dotknąć tego, co jest niewidzialne, by ujrzeć to, czego nie można zobaczyć, by usłyszeć to, czego uszy nigdy nie słyszały, by objąć to, czego ramiona nie mogą dosięgnąć, by trwać w doskonałym pokoju i doskonałej ufności?

Umiłowani przyjaciele, zrozumcie zatem dobrze, i jeszcze raz wam to powtórzę: przychodzę tylko jako wasz brat i wasz przyjaciel – ten, który kroczył przez świat tak, jak wy kroczycie, który oddychał tak, jak wy oddychacie, który płakał tak, jak wy płaczecie, śmiał się, jak wy się śmiejecie. Jestem taki, jak wy. I jeśli jest cokolwiek, co mogę wam dać, to oto, czym to jest: gdy spoglądacie na swe życie i każde zachodzące w nim wydarzenie, za każdym razem, gdy czujecie, że doznaliście porażki, za każdym razem, gdy odczuwacie wewnętrzny konflikt, za każdym razem, gdy jesteście pewni, że nigdy nie będziecie w stanie przekroczyć wszystkich tych wzlotów i upadków oraz przypływów emocji, jakie wydają się towarzyszyć życiu w tym świecie, pamiętajcie, że Jam przezwyciężył świat. A ponieważ ja to uczyniłem, zostało to już uczynione dla ciebie.

Jak to jest możliwe? Ponieważ dzielimy to samo Nieskończone Pole Umysłu, które dalece przekracza wszystkie poziomy i wymiary rzeczywistości przejawionej. Możecie czerpać z tego, co już się wydarzyło. Wystarczy tylko, żebyście spoglądali na mnie, jak na waszego brata i przyjaciela oraz uznali, że świat został przezwyciężony, a następnie przyjęli wolność – skutek jego przezwyciężenia – jako swoją własną.

Chodzi więc o to, byś nauczył się siedzieć w fotelu po pięciu minutach trwania jako Chrystus, kiedy to mówisz sobie:

Oto jestem wolny. Niebo jest teraz. Przeszłość minęła i wybieram ponownie. I tego dnia oddaję się nauczaniu jedynie Miłości, dzieląc się tylko miłującymi myślami. Tego dnia będę patrzył na każdego, kto wchodzi w pole mego doświadczenia i wpierw będę oddychał głęboko obecnością Ducha Świętego. I będę spoglądał oczami przemienionymi prostym uznaniem Prawdy: wszystkie umysły są połączone i nie widzę przed sobą obcego, lecz kogoś, kto kroczy, tak jak ja kroczę, kto czuje, tak jak ja czuję, kto tęskni, tak jak ja tęsknię, kto uniża się, tak jak ja się uniżyłem, kto modli się o pokój, tak jak ja się dotąd modliłem. A zatem dam im to, czego szukają. I w tym dawaniu sam to otrzymam.

Droga jest tak prosta i tak łatwa, że umysł tego świata ją przeocza, myśląc: „tak być po prostu nie może”. Lecz to, co jest proste, wydaje się niemożliwe dla kogoś, kto upiera się przy złożoności. A umysł, który upiera się, by trwać w konflikcie, po prostu nie potrafi przyjąć, że istnieje inna droga. Lecz oto, co na ciebie czeka: na końcu wszystkich twych zmagań, na końcu wszystkich twych zwątpień i na końcu wszystkich chwil nieświadomego podporządkowywania się umysłowi świata, pozostaje dokonanie jednego prostego wyboru – uznać Prawdę, która już cię wyzwoliła.

Ja i mój Ojciec Jedno jesteśmy. Tak było od zawsze. Zrealizowało się to w życiu Jeszuy, syna Józefa, który ujawnił mi Prawdę o mnie, ponieważ mnie kocha. I jeśli on może to czynić, to i ja mogę to czynić. I właśnie w tej chwili akceptuję swoje przeznaczenie, by kroczyć po tej Ziemi przebudzony i w pokoju, w mistrzostwie, a nie w lęku. I zaczynam swe posłannictwo już teraz.

Kogo bowiem mógłbyś znaleźć, kto by cię uzdrowił? Kogo mógłbyś odkryć, kto przyniósłby ci jakąś formę magii, która przezwyciężyłaby twój opór przed Prawdą? Szukaj wzdłuż i wszerz, a i tak nikogo nie znajdziesz. Szukaj wiecznie, a pozostaniesz wiecznym poszukiwaczem. Albowiem Prawda jest ustanowiona w twym sercu i dana ci jest cała moc w Niebie i na Ziemi. Właśnie ta moc zmienia pęd umysłu i uzdrawia każde poranione postrzeganie.

A zatem na końcu wszelkiego szukania musisz spojrzeć w lustro i podjąć decyzję, że to ty jesteś tym, który siebie uzdrowi. Właśnie ty w swej nieskończonej wolności podejmujesz decyzję, jak używać mocy umysłu w każdym momencie. Dlatego też jedyne pytanie, jakie poszukiwacz Prawdy naprawdę musi sobie zadać, brzmi tak:

Czy chcę doświadczać konfliktu czy pokoju? Czy chcę mieć rację, czy chcę być szczęśliwy? Czy chcę widzieć, że wszystkie wydarzenia w tym świecie są całkowicie neutralne, niczym ulotne sny, które pojawiają się i przemijają? Czy chcę widzieć siebie jako doskonałego i całkowitego? Albowiem tak, jak patrzę na świat, tak osądzam siebie. I tak jak patrzę na siebie, tak osądzam świat.

To był prosty sekret, który kiedyś odkryłem, gdy kroczyłem po waszej planecie – że nie chodziło o osiągnięcie jakiegoś wielkiego mistycznego stanu świadomości. Nie chodziło o pozyskanie wielkich mocy, które mogłyby przyciągać uwagę tłumów. Nie chodziło nawet o zdolność ich przejawiania, choć rzeczywiście owe moce często wyrażają się poprzez budzący się umysł. Chodzi o zaakceptowanie Prawdy, która jest zawsze prawdziwa i o bycie zdeterminowanym, by pozwolić Prawdzie być fundamentem, z którego zarządzasz każdą chwilą swego doświadczenia.

Jestem przebudzony. Jestem bezpieczny. Trwam w pokoju. Jaki chcę, by naprawdę był cel tej chwili? Albowiem tak jak orzeknę, tak będzie.

Umiłowani przyjaciele, droga jest łatwa i nie wymaga wysiłku. Istniejecie, by szerzyć wasz skarb. A waszym skarbem jest to, co złożone jest w Niebie mocą decyzji, by pamiętać tylko twe miłujące myśli, by szerzyć jedynie miłujące myśli i by pozwalać, aby wasze działania wyrażały lub przejawiały w polu czasu dobro, piękno i świętość. Nigdy nie jest wam odbierana wasza wolność. Nigdy, w żadnych okolicznościach, nie tracicie niewinnej wolności nauczania jedynie Miłości, wolności bycia obecnością pokoju i rozpoznawania, że świat nic wam nie może dać, tak samo jak nic wam nie może odebrać.

Kiedy dziecko przechodzi przez zmianę świadomości – wy nazywacie to procesem dojrzewania – nadchodzi pewien moment, lecz nie na drodze zmagania ani planowania, ani intensywnego przetwarzania, ani za pomocą jakichkolwiek strategii. Dziecko zwyczajnie w jednej chwili spogląda na zabawki, którymi się bawiło i po prostu z nich wyrasta. Rodzice wracają do domu, a dziecko już odłożyło samochodzik do szafki, lalkę na okienny parapet i w zamian czyta książkę. Kto dokonuje tej zmiany? Nikt na zewnątrz dziecka.

Kiedy odkładasz na bok dowolny negatywny nawyk, jaki w sobie postrzegasz, kiedy rezygnujesz z nadawania wartości czemuś, co dłużej ci nie służy, zwyczajnie to przekraczasz i masz to już za sobą. Nic wielkiego. Nikt tego nie robi za ciebie, po prostu sam podejmujesz decyzję. Wycofujesz wartość, jaką to obdarzałeś i obiekty, które były symbolami tego, co ceniłeś, zwyczajnie znikają z twego życia.

Dokładnie w ten sposób może zostać odłożony stan nieoświecenia – jakby był zabawką, z której wyrosłeś. Wystarczy, że spojrzysz na wszystkie skutki nieoświecenia, a następnie zadasz pytanie:

Czy to właśnie tego chcę nadal doświadczać? Czy też chcę odłożyć lalkę na parapet i w zamian wziąć do ręki książkę?

Książkę, która mówi o Życiu; książkę, która jest wypełniona mądrością; książkę, która naucza, jak kroczyć z lekkością przez świat, aby być w świecie, ale nie z tego świata. Książka ta jest głębią twej świadomości, w której wszystko już jest zapisane. A ta głębia ma swe źródło w twym sercu. Wchodzisz w nią poprzez przebaczenie, przez proces wyrzekania się świata – nie nienawidzenia świata, nie pogardzania światem, lecz zwyczajnego wyrzeczenia się go. Pozwalasz, by twój czas ci służył w procesie wyrzekania się tego, co już ci nie służy i co tylko zakłóca twój spokój.

W miarę, gdy będziesz rozwijał tę praktykę, odkryjesz, że pokój, który już jest w tobie, którego dotknąłeś już tysiąc razy na milion różnych sposobów, zaczyna być coraz trwalszy – jak promienie słońca przedzierające się przez mgłę, która osiadła w górskiej dolinie, skrywając jasność rzeczy. Twój pokój schodzi łagodnie jak gołębica, zstępując – jakby powiedzieli niektórzy – od czubka głowy, w dół przez umysł mózgu i dalej w dół do serca, brzucha i do wszystkich komórek ciała, póki ciało trwa.

Łagodne wyrzekanie się świata opiera się na twej decyzji, by wybierać nauczanie jedynie Miłości, ponieważ uświadomiłeś sobie, że jeśli tego nie czynisz, skutki, jakich natychmiast doświadczasz, są bolesne, pełne konfliktu i niespełnienia, i że właśnie tego już dłużej nie chcesz. Oto zacząłeś przekraczać świat, który wytworzyłeś i zacząłeś odzyskiwać świat, jaki został dla ciebie stworzony; świat, który spoczywa w doskonałym związku – związku Ojca i Syna, Boga i Dziecka, Stwórcy i Stworzenia. Ta droga jest łatwa i nie wymaga wysiłku.

Czy jakakolwiek wartość kiedykolwiek nadana przez ciebie temu światu przywróciła ci pokój, którego szukasz?

Och, na pewno ten samochód mi go zapewni. Ten związek mi go zapewni. Ta nowa praca mi go zapewni. Gdy tylko będę mógł się wybrać w podróż na odległy kraniec świata, wówczas osiągnę spokój.

I tak oto spokój nigdy nie przychodzi.

Twórca, który trwa w oświeceniu, wie, że wszystkie wydarzenia są neutralne, tak neutralne, że nie mają skutków. Skutków doświadczają jedynie ci, którzy sami postanowili uwikłać się w złudzeniach. Przebudzony twórca zwyczajnie tworzy poprzez oddanie się Tajemnicy Tego, co go stworzyło. Umysł oświeconego stwórcy nie wstaje rano i nie mówi:

Jak mogę przetrwać kolejny dzień w tym świecie?

Gdy oświecony twórca wstaje rano, zadaje następujące pytanie:

Jak mógłbym dziś szerzyć skarb dobra, świętości i piękna? Jak dokładnie tutaj, gdzie jestem, mogę doświadczać tych skarbów nawet w przestrzeni i objętości tego ciała? Jak mogę spoglądać w miłości na to, co pokazują mi moje fizyczne oczy, tak bym mógł dostrzec lub też wychwycić dobro, świętość i piękno, i w ten sposób dawać je sobie?

Umysł oświeconego twórcy wie, że sam z siebie nie czyni niczego. Ale w każdej chwili podejmowania decyzji może pozwolić wielkiej mocy i tajemnicy Miłości, by kierowała jego krokami. Może zacząć używać czasu, by doskonalić swą zdolność słuchania jedynie Głosu Miłości – z chwili na chwilę, z oddechu na oddech, z dnia na dzień, aż w końcu czas zostaje przetłumaczony na wieczność. A umysł spoczywa, odpoczywa w doskonałym związku z Bogiem.

Wydarzenia dalej zachodzą. Świat dalej będzie tym, czym zdecyduje się być, nieświadomy, że kroczą po nim ci, którzy się przebudzili, którzy nie mają potrzeby robić niczego na pokaz. Oni zwyczajnie czuwającą obecnością, wiedząc, że teraz w każdej chwili będą natchnieni przewodnictwem Pocieszyciela, przewodnictwem prawidłowej umysłowości, przewodnictwem oświecenia. Tak więc nie są oni już dłużej przywiązani do lęku:

Co powinienem powiedzieć? Co powinienem zrobić? Jak ta osoba to odbierze? Jak tamta osoba to odbierze?

Świat nie jest już dłużej zmartwieniem.

I doświadczają oni swego życia jako stale płynącej tajemnicy, jak gdyby coś innego nimi żyło. Oto znaczenie słów wypowiedzianych przez mego przyjaciela, a zapisanych w Biblii: „Niech was ożywia ten Umysł, On też był w naszym Panu, Jezusie Chrystusie”. Ten Umysł jest umysłem doskonałej wolności. Nie należy do nikogo, ale może być pielęgnowany tak, by przejawiał się przez ciebie. Ale tylko wtedy, jedynie wtedy, gdy każda cząstka twego istnienia jest w pełni oddana świętości. Nie można wejść do Nieba, zostawiając na zewnątrz choćby jeden palec. Cały twój umysł, cała twa energia, wszystkie twe dary, cała twa świadomość muszą być oddane byciu obecnością Pokoju. I tego nikt za ciebie nie zrobi. Siedzenie u stóp oświeconych mistrzów, słuchanie mnie na waszych nagraniach audio i wideo tego za ciebie nie załatwi.

Najmądrzejsi z uczniów to ci, którzy słyszą słowo i stosują je w praktyce pilnie i starannie, dla siebie. Nie dla swej matki, nie dla swego ojca, nie dla swych małżonków, nie dla swych braci, nie dla swych sióstr, nie ze względu na planetę, nie ze względu na wszechświat, nie ze względu na nadchodzący nowy świt, nie ze względu na cokolwiek innego, lecz ze względu na siebie. Albowiem ich Ja jest tym, co Bóg stworzył. I to Ja wzywa was, byście je uszanowali, oddzielając Siebie od złudzeń, jakim zezwoliliście zagościć w waszym umyśle i byście z pełnym oddaniem nauczali jedynie Miłości.

Nie ma innej drogi. Tak, możesz uczyć się medytować i pozwalać umysłowi i ciału rozluźniać się i relaksować. Tak, możesz uczyć się rytuałów, które pomagają ci koncentrować uwagę, byś pamiętał, czemu jesteś oddany i wskutek czego rozproszenia świata wydają się mieć na ciebie mniejszy wpływ lub nie wciągają cię tak bardzo. Jest wiele strategii, którymi możesz się cieszyć i których możesz doświadczać. Ale ostatecznie chodzi tylko o jedno: o cichy wybór w swym wnętrzu, wybór, którego nikt nie rozpoznaje, nikt nie widzi, nikt nie słyszy. Oto dlaczego kiedyś krzyczałem na Faryzeuszy:

O tak, zaprawdę odebraliście już swą nagrodę, wystając na rogach ulic, by się ludziom pokazać, że pościcie i modlicie się, gdy powinniście wejść do swej izdebki, by się modlić.

Innymi słowy: pozostawać w odosobnieniu, nie czyniąc nic na pokaz, lecz po prostu wykorzystując każdą chwilę, by wzmacniać swe oddanie uczeniu się wszystkiego, czym jest Miłość, przez jej nauczanie. Przez słowo nauczanie rozumiem po prostu, że w każdym momencie postanawiasz wyrażać jedynie Miłość.

Przebaczenie jest aktem, poprzez który uczysz się, czym jest Miłość i który pozwala ci przekroczyć świat. Dzielenie się jedynie miłującymi myślami – wspierającymi myślami – gdy spoglądasz łagodnie na Chrystusa w innych, jest drogą, która prowadzi cię do przekroczenia świata. Spoglądanie na wszystkie rzeczy tego świata i widzenie, że są one całkowicie nieszkodliwe i że nie są w stanie cię ograniczać lub trzymać uwięzionym, jest drogą, która wiedzie cię poza świat.

A jednak wszystko to opiera się na praktyce „starania się wpierw o Królestwo”, co nie oznacza wiary we mnie, czy posiadania jakiegoś teologicznego pojęcia definiującego, czym jest Bóg, ani wyznawania jakiejś religii czy doktryny kościelnej. Królestwo Niebieskie jest w was. Ono jest samą mocą wyboru. Jaki kamyk wrzucisz w toń swej świadomości?

Wyobraź sobie, że dochodzisz do takiego momentu, kiedy to tuż przed każdym działaniem, w jakie się angażujesz, bez rytuałów, bez trudności, bez wielkich pokazów i ostentacji, bez palenia kadzidła i zapalania czterdziestu milionów świec, i bez tych wszystkich chorałów gregoriańskich albo rock and rolla, albo czego byś tam jeszcze nie chciał – bez żadnej z tych rzeczy – w cichej świątyni swego serca dokonujesz prostego wyboru:

W tej chwili zamierzam odkryć, co to znaczy nauczać jedynie Miłości.

Może to być prosty uśmiech. Może to być zawieszenie wzroku na pięknie kwiatu i powiedzenie:

Ach, to jest bardzo dobre.

Może to być zjedzenie śniadania i faktycznie bycie obecnym w trakcie jego spożywania, bez wybiegania myślą do obowiązków w pracy.

Oto, umiłowani przyjaciele, jest droga wiodąca do Prawdy, która was wyzwoli. Musicie całkowicie i w pełni oddać się przebudzeniu z tylko jednego powodu – dlatego że uświadomiliście sobie, iż nie macie innego wyboru (dokonaliście już wszystkich wyborów i prowadziły one tylko do bólu) – wasze Ja wzywa was, abyście rozpoznali, czym ono jest – przebudzonym mistrzem, obecnością Chrystusa w was, która chce natchnąć każdy krok, natchnąć każdą decyzję, natchnąć jakość waszego postrzegania i samą istotę waszej wiecznie szerzącej się przejrzystej świadomości. Albowiem to jedynie twoja świadomość może sięgnąć i objąć wszystkie stworzone rzeczy, aż dosłownie uświadomisz sobie, że wszystkie rzeczy powstały w tobie!

Oto jak wielki jesteś! Oto jak jesteś wspaniały! A dlaczego? Ponieważ to jest wszystkim, czym jesteś! Jesteś oceanem, z którego powstały fale wymiarów i światów. Właśnie Temu Umysłowi masz pozwolić być w sobie, tak jak kiedyś był on we mnie, gdy kroczyłem po waszej Ziemi. Nie mów, że to trudne.

I gdy kiedykolwiek słyszysz, jak jakiś nauczyciel czegoś naucza lub inny naucza czegoś innego, zadaj sobie pytanie:

Czy ofiarowują mi oni prostotę czy złożoność? Czy ofiarowują mi zwyczajny spokój, czy też muszę się otaczać szeregiem rekwizytów rytualnych? Czy ofiarowują mi skomplikowane medytacje i modlitwy oraz listę zadań do wykonania, czy też po prostu przypominają mi o Prawdzie i proszą mnie, bym w niej spoczął? Czy będą mi mówili, że muszę się wybrać na tysiąc pielgrzymek? Czy też przypominają mi, że Niebo jest obecne, kiedy rano robię sobie filiżankę herbaty, jeśli tylko zechcę pamiętać, kto zaparza tę herbatę?

Zaparza ją Chrystus.

Dlatego też nie rozpraszaj się. Albowiem z końcem tej ery pojawi się cała bogata paleta nauczycieli utrzymujących, że nauczają oświecenia i że poprowadzą cię do wszelkiej wiedzy. Patrz uważnie, czy wymagają od ciebie, żebyś za nimi podążał. Czy wymagają od ciebie, byś zrezygnował ze swego własnego rozeznania? Czy też zachęcają, byś spojrzał głębiej w siebie, pytając cię:

Co czujesz? Co myślisz? Co chcesz uczynić? Czy chcesz zaakceptować odpowiedzialność za skutki swych działań? W co wierzysz? Czego chcesz? Jesteś wolny. Ja jestem równy tobie. Pełnię tylko rolę twego tymczasowego przewodnika i kiedyś dalece mnie wyprzedzisz.

Jak mówią? Czego nauczają? Czy ich lęk przesącza się w ich słowa? Czy wierzą, że muszą cię nauczyć, jak kontrolować siły natury, siły umysłu? Czy uczą cię, jak się ochraniać przed złem? Jest wielu takich nauczycieli i będzie ich jeszcze więcej. Kiedy słyszysz od nich te wszystkie rzeczy, odwróć się i uchodź przed nimi! Albowiem nie potrzebujesz ich. Już ich wyprzedziłeś.

Zapytaj się tylko:

Jak mogę dziś powiększyć swój skarb?

I gromadź skarby tam, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą, to znaczy tam, gdzie czas, materia, ciało i świat nie mogą cię „usidlić”. Gromadź więc raczej skarby, które są w Niebie: przebaczenie, spokój, bezgraniczność, rozpoznanie swej nieograniczonej mocy, wszystko to, co przynosi radość i rozjaśnia uśmiechem twą twarz. Gromadź te skarby dla siebie, a wszystko będzie ci dodane.

Albowiem jest taka droga bycia w świecie, która nie wymaga ani planowania ani zmagania się, choć wejście na nią wymaga wyrzeczenia się lęku. Wejście na nią wymaga oddania się nauczaniu jedynie Miłości, aż w końcu umysł jest znów cały i niepodzielony. Jest taki sposób bycia w świecie, który w ogóle nie jest stąd. Ciało nadal trwa. Tak, nadal działasz tak, jak wszyscy myślą, że działasz. To znaczy znają twe imię, wiedzą, gdzie mieszkasz. Ty sam wiesz, jakim samochodem masz jeździć, wiesz, do kogo masz wrócić wieczorem do domu. Jednak gdy spoglądasz na te wszystkie rzeczy, to w twej świadomości stają się one jakby przezroczyste.

A wszelkie emocje przychodzą i odchodzą. Lecz ty jakoś zaczynasz rozpoznawać, że jesteś czymś dużo więcej niż pojawiającymi się i odchodzącymi rzeczami, że oglądasz taniec cieni, łagodnie przemijający sen, który znika w ułamku kosmicznej sekundy. To jednak nie staje się drogą wypierania się tego, czego doświadczasz. Raczej daje ci to wolność objęcia tego i życia tym w pełni, z pasją, z poczuciem celu, z mocą i w doskonałej wolności– bez żadnego niepokoju, żadnej presji, a jedynie z chęcią, by tańczyć w tym świecie snów, pozostając przebudzonym.

Jeśli chodzi o tych z was, którzy słyszą to przesłanie po odsłuchaniu poprzednich, to jeśli rzeczywiście spędzałeś pięć minut ćwicząc, już wprowadzasz siebie coraz bardziej i być może coraz głębiej w ów stan przezroczystości, który wam opisuję. I ta przezroczystość będzie rosła do punktu, który mógłbyś określić jako masa krytyczna – kiedy to nagle ty jako istnienie nie będziesz już w stanie nawet myśleć o sobie jako o ciele w czasie i przestrzeni. I wówczas ciało zwyczajnie zaniknie, a twa świadomość nigdy więcej nie będzie już doświadczała ograniczeń ciała. Lecz zabierzesz ze sobą te radości, jakich nauczyło cię doświadczenie cielesne, albowiem są one odciśnięte na zawsze w twej świadomości. Ziemia jest pięknym miejscem, jednak jest ona jedynie bladym odzwierciedleniem promiennego, transcendentnego piękna, dobra i świętości, które przenikają Stworzenie mego Ojca. Kochaj ją, obejmuj ją, dziękuj jej, jednak nie trzymaj się jej kurczowo.

Naucz się więc, jak nauczać jedynie Miłości. Opierając się na tym, co robiliście do tej pory, chcemy was zwyczajnie poprosić, żebyście dodali następującą bardzo prostą praktykę. Kiedy będziesz siedział przez pięć minut, trwając jako Chrystus, pamiętając Prawdę, która cię wyzwoliła, zacznij zadawać sobie proste pytanie:

Jak mogę powiększyć mój skarb tego właśnie dnia? Jak mogę dodać do tego, co gromadzę w Niebie własnej świadomości?

Natychmiast zaczną ci się pojawiać obrazy – stary przyjaciel, do którego trzeba zadzwonić, ktoś czekający na list od ciebie. To może być tak proste jak wzięcie na kolana swego kota, dostrzeżenie w tej żywej istocie całej nieskończoności i odczuwanie radości z przesuwania dłonią po jej futerku. To może być coś wielkiego, jak wyjazd do Waszyngtonu, by przekazać prezydentowi błogosławieństwo. Nie ma znaczenia, co to będzie, ponieważ Głos Miłości będzie kierował twymi poczynaniami. To może być tak zwyczajne jak zwrócenie się do małżonka ze słowami: „Wiesz, jestem za ciebie wdzięczny”. To wszystko. Czymkolwiek by to nie było, niech ten dzień nie minie, dopóki nie dokończysz tej czynności, a przynajmniej dopóki nie zaczniesz jej realizować.

Widzisz zatem, to wielkie pytanie brzmi:

Czy chcę ufać temu, co płynie z Umysłu mego Ojca poprzez mój umysł, jako czemuś, co daje mi moc powiększania mego skarbu?

Tak, w istocie oznacza to życie w inny sposób niż żyje świat. Tak, w istocie oznacza to robienie czegoś wbrew zasadom świata. I może się wydawać, że potrzebujesz na to więcej energii na samym początku, gdy umysł nabiera rozpędu, by zwrócić się w innym kierunku, by otrząsnąć się z nagromadzonego w twej świadomości brudu.

Lecz mogę wam obiecać, że jeśli zechcecie wejść na taką ścieżkę – zwyczajnie, radośnie, łagodnie, cierpliwie – cel waszej podróży jest pewny. Jeśli wybierzesz ścieżkę wypełnioną magią i wieloma złożonymi strategiami, cel nie jest tak pewny. Droga jest łatwa i nie wymaga wysiłku:

Już jestem Tym, czego szukam. Potrzebuję jedynie pozwolić, aby To mnie poprowadziło. I dopóki trwa to ciało, pozwolę mu być narzędziem komunikacji, które powiększa skarb doskonałej Miłości, doskonałego bezpieczeństwa i doskonałego pokoju dla wszystkich, którzy wchodzą do mego domu.

A twój „dom” to twoje pole energii, przestrzeń twej obecności.

I na koniec chcemy zaproponować wam, zwłaszcza tym, którzy zaangażują się w ten proces w kolejnych miesiącach, abyście praktykowali to aż do czasu, który zwiecie Bożym Narodzeniem. Pod koniec swych pięciu minut spójrz na siebie okiem swego umysłu, tak jakbyś zatoczył koło od poprzedniego do obecnego Bożego Narodzenia. W twej podróży miało na ciebie wpływ wiele domów astrologicznych, wiele energii. Nawiązałeś relacje z niezliczoną liczbą braci i sióstr. W twej świadomości pojawiło się tysiące wizji, snów i objawień. Miałeś całe mnóstwo okazji, by tracić równowagę i spokój.

Jesteś niczym przybysz, syn marnotrawny, który wędrował przez królestwa ludzkiej świadomości, a teraz widzisz, że zataczasz pełne koło. Policz dni od czasu, gdy słyszysz to po raz pierwszy aż do dwudziestego piątego grudnia. I niech każdy dzień będzie dla ciebie kolejnym krokiem, pielgrzymką, dopełnieniem odwiecznego cyklu. Niech każdy dzień będzie dniem, w którym potwierdzisz swe oddanie uwalnianiu się od wszystkiego, co nie jest w tobie Miłością, tak że gdy nadejdzie dwudziesty piąty grudnia, będziesz na niego gotowy.

A dwudziestego czwartego grudnia pójdziesz spać wcześniej, w ciszy i w modlitwie, tak byś obudził się zanim pierwsze promienie nowego dnia zjawią się, by z czułością pogłaskać Ziemię. I wyjdziesz z domu, nawet jeśli będziesz musiał się bardzo ciepło ubrać. I pospieszysz do miejsca wizji, miejsca, gdzie będziesz mógł spojrzeć z góry na twe miejsce zamieszkania. Niech to reprezentuje twą zdolność spoglądania na całe Stworzenie. Następnie, gdy już tam będziesz, odwróć się twarzą w kierunku wschodzącego słońca i odmów prostą modlitwę. Zamknij oczy. Uświadom sobie, że i tak niczego nie widzisz oczami ciała. Stań z rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała i otwartymi do góry dłońmi. Oddychaj głęboko, wycisz umysł i zacznij po prostu mówić sobie wewnątrz:

Nastąpiła śmierć i bliskie jest zmartwychwstanie Chrystusa.
Ojcze, akceptuję w pełni Twą wolę dla siebie.
A Twą Wolą jest jedynie, abym był szczęśliwy i używał czasu w celu szerzenia mego skarbu.
I teraz przyjmuję ciepło Twego Światła i Twej Miłości.

Następnie zwyczajnie stój i czekaj, i przyjmij ciepło Światła. Albowiem możesz być pewien, że nawet gdy niebo jest zachmurzone, wraz ze wschodem słońca zmienia się energia powietrza. I jeśli pozostaniesz w ciszy, to poczujesz, jak zaczyna ona wpływać na energetyczną przestrzeń twej świadomości i twego ciała. Spijaj tę słoneczną energię każdą komórką swego ciała. Pij ją, aż poczujesz ciepło rozgrzewające kręgosłup. I kiedy całe ciało – od stóp do głów i w każdym koniuszku palców obu rąk – zostanie wypełnione światłem, wówczas łagodnie otwórz Oczy Chrystusa i pozwól sobie zobaczyć nowy świat, nowe stworzenie, nowy początek. Teraz droga do Królestwa się skończyła, a może się zacząć podróż w jego wnętrzu. Szkoła się kończy, za rogiem czeka uczelnia wyższa.

Zatem zostały ci przekazane nauki. A do tych z was, którzy być może usłyszą te słowa w jakimś innym odległym terminie, stosuje się ta sama Prawda. Wsłuchaj się dobrze w to, co zostało ci dane, albowiem przystąpiliśmy do pewnych bardzo prostych, lecz również bardzo potężnych inicjacji, które kiedyś były dane mnie, gdy ja również budziłem się do Rzeczywistości, że mieszka we mnie jedynie Chrystus.

I tym, umiłowani przyjaciele, zamkniemy naszą godzinę spotkania. Wsłuchajcie się dobrze we wszystko, czym się podzieliliśmy. Nie podchodźcie do tego lekko, choć wypełnia to lekkość Światła. Dobrze rozważcie każdą frazę, każde zdanie, a nawet przerwy pomiędzy słowami. Albowiem w tych cichych przerwach może przyjść objawienie. Oto czas, by w pełni zrodzić w sobie obecność przepełnionego pokojem Chrystusa!

A kiedy tego dwudziestego piątego będzieszś schodził z owego wzniesienia, zmierzając do domu, zrób coś, co będzie świętowaniem twego narodzenia. Nie mojego, twojego. Ja potrafię się zająć swoim świętowaniem. A więc bądź radosny i świętuj w jakikolwiek chcesz sposób. I wiedz, że nastał świt Nowej Ery, Nowego Dnia. I już nigdy więcej nie będziesz w stanie przekonać siebie samego, że istnieje jakaś wymówka, by wierzyć w cokolwiek mniejszego niż Oświecona Świadomość Chrystusa.

Pokój więc niech zawsze będzie z wami. Tak jak ja zawsze jestem z wami.

Amen



Wybierz odbiorców z listy rozwijalnej i/lub wprowadź adresy email w poniższym polu.